To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho



To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho







środa, 27 lipca 2011

Miało być kwiatowo, nie łzawo! :) Ostatnie twory...

Ostatnia sobota : Minimalistycznie i nastrojowo...
Ślub cywilny w dworku z parkiem ...Dekoracje miały stać pomiędzy kolumienkami, ale okazało się, że namiot z barkiem piwnym zasłonił jedną z nich, więc summa summarum było tak:

Zbliżenie




Sala wyglądała




I do kompletu bukiet z przegorzanem dla Krzysztofa , który pojechał zupełnie gdzie indziej...





Zdjęcia nie oddają jego uroku, konstrukcja była wielopłaszczyznowa, wypełnienie na każdym "piętrze" . Powstał z polnych kwiatów i roślin rosnących w moim ogrodzie. I Pachchchcniał!!!! Musiałam bronić go po drodze :) I to dosłownie! Kiedy wyciągnęłam bukiet z samochodu obok mnie nagle pojawił się kierowca sąsiedniego pojazdu z zachwytem w oczach i z pytaniem : czy na sprzedaż? Kiedy powiedziałam, że bezcenny, usiłował wyjąć mi go z rąk ( nie dało się objąć jedną) i jednocześnie próbował wepchnąć banknoty do kieszeni. Ocaliłam! I dotarł do adresata, po drodze wzbudzając niesamowite zainteresowanie :)
A najfajniejsze jest to, że zainteresowany najprawdopodobniej totalnie go zlekceważył...
No cóż...

Za to obdarowana tym bukietem osóbka popiszczała się z radości....

I o to chodziło...
Nie umiem robić zdjęć, może się nauczę, a może wcale nie muszę?
Życie to zestawienie chwil...

Oddycham.Wreszcie oddycham.Nie tak, jak kiedyś automatycznie i nieświadomie.Zwolniłam i po chwilach niepokoju wreszcie odnajduję rytm. Ten prawdziwy, nie zegarowy.
Kiedy trzeba - przyspieszam, kiedy nie trzeba- zwalniam do zera . Nic nie muszę, jeśli coś robię, to wypływa to ze środka, ze mnie...
Nic nie muszę... Nic mnie nie naciska.
Uświadamiam sobie co kilka minut, jaka jestem cholerną szczęściarą!!!!
Choćby to miało trwać tylko przez ten krótki moment, to jestem!!!!
Mam cudownego Męża z kosmosu, dzieci z Krainy Łagodności , swoje miejsce na ziemi i na dodatek ogród z zapachami, kolorami, mgłami, promieniami..















Na swojej drodze spotykam niezwykłych ludzi i mogę być świadkiem niezwykłych rzeczy.
Mogę się dzielić z wami płaskimi wycinkami tego wszystkiego, ale ... Zdjęcia nie pokażą wszystkiego, słowa mogą tylko opowiadać...
Jak oddać nastrój poranka ze świeżością powietrza? Pierwsze nieśmiałe promienie słońca, zapach wilgoci i zapach jodłowej puszczy... Ten brak odgłosów oprócz naturalnych odłosów natury? To wszystko wreszcie stało się moją codziennoscią .... Zgodnie z marzeniami ... JEST!!!
Potrzeba było wstrząsu, zeby uświadomić sobie na nowo co tak naprawdę jest ważne ...
Żeby docenić to, co JEST!!!
I w nosie mam, że co miesiąc bank upomnie się o swoje...
I w nosie mam, że giełdy tracą na wartości...
I w nosie mam, że brakuje mi butów...
I w nosie mam, że nowy rok szkolny...
I w nosie mam, że mam wiele pragnień...
I w nosie mam, ze tyle prac trzeba wykonać, a czasu brak...

Bo...
KAPI JEST u mnie!!!!







I Jego uśmiech jest bezcenny!!
I rzeczy które się dzieją są spełnieniem gorących próźb wysyłanych do Absolutu!!
Bo ciepło snuje się nawet w deszczowe, chmurne dni...
Tyle tej dobrej energii, że obdzielić można pół świata...
Zastanawiałam się dlaczego nikt nie chce brać?????
A teraz wiem... Brać moga tylko nieliczni...I dawać nieliczni....
Nic nie dzieje się przypadkowo, wszystko jest po coś!

poniedziałek, 4 lipca 2011

Facebook

Dzieci mnie zmusiły, żeby założyć sobie konto na facebooku...
Plułam na to, mówiłam, że głupota, bo znajomych to się ma na żywo...
No tak!
Ale prawie oszalałam!!! Oglądam zdjęcia moich ulubionych TWÓRCÓW i nie MOGĘĘĘ!!!! W życiu takich rzeczy bym się nie dokopała!!!! Dmuchawce umieszczone na wodzie, krople sfotografowane tak, że... Neptek jestem w tych politykach prywatności, ale jak dzieciaki wypytam , co mogę, to.....!!!! O ranyści!!!!Podskakuję jak piłka!!!
I zastanawiam się nad przewrotnością losu : teraz tyle do zrobienia, dopięcia, zorganizowania a tu takie !!!!! A jak leżałam jak kłoda, ni ręką ni nogą.... Jakby mi to na suficie wyświetlali.... Jesssssu! Ile prościej byłoby przetrwać ten czas, ile spokojniej...
Tyle piękna!!! Zagubić się w nim, wejść w to tak do środeczka...
Żałuję tylko, że ja takich rzeczy nigdy nie stworzę....
Michał Anioł - niedościgniony wzór... Ale to, co oglądam, to dążenie w TYM kierunku!!!
ON wiedział, że najpiękniejusze TO!, co trwa chwilę i do tego dążył... Uchwycić błysk! Jeden nanobłysk!
Mam swoje nanobłyski... I Jestem szczęśliwa, kiedy je wychwycę... Reszta to bajka...

sobota, 2 lipca 2011

Bukiety....

Byłam wczoraj na spotkaniu z sierpniową PM. Ustalałyśmy ogólny zarys oprawy. W katalogu wypatrzyła sobie bukiet, a mnie przyszło do głowy, że można go trochę zmodyfikować, dopasować do jej sukni. Chciałam jej pokazać materiały, które zaproponowałabym zamiast. Otworzyłam laptopa i .... O matko i córko! Gdzie ja to mam????
Przez ostatni miesiąc wszystko działo się jakby w innym wymiarze. Bałagan zrobił się w fotkach niesamowity. Niczego nie mogę umiejscowić w czasie...
Wstyd mi było...
Rano wstałam i wykorzystując brak pogody, odpuściłam ogródek i zabrałąm się za porządki. Pracownia już poukładana, wreszcie wszystko wróciło na swoje miejsce.
Zaczęłam też porządkować zdjęcia. Pokażę wam kilka..
Dekoracja jednego kwiatu :)

Bukiet dla matematyka


Letni bukiet

One wszystkie są letnie:


i taki....

Ten też letni... Kryza to ciąg Fibonacciego..

I taki jeszcze...

Taki...

I ten...

Ten trudno sfotografować, bo był wielopłaszczyznowy:
Drugi "koniec":

Ale najwięcej emocji związanych jest z tą pracą...
Kryza to dłonie... Złote ręce... Ręce, które sprawiają, że przestaje boleć... Ręce, które naprawiają to, co się zepsuło... Jedyne ręce, które podejmują się wykonania rzeczy dla innych niemożliwych...




Bukiet emocji płynących z głębi serca... Z wplecionymi sercami, które przywarły do TYCH rąk w odruchu wdzięczności i ulgi... DZIĘKUJEMY!!!!

piątek, 1 lipca 2011

Życie ciągle mnie zaskakuje....

Plany... Któż ich nie tworzy?! Na szczęście teraz planuję sama dla siebie, nikt nie narzuca mi s wizji, z wykonania swoich tłumaczę się sama przed sobą! I chociaż nic nie idzie tak, jak sobie planowałam, wstaję rano i w środku czuję taką ogromną wdzięczność i radość, że to wszystko dzieje się tak właśnie, nie inaczej! Chociaż planowałam inaczej....
Brak konsekwencji? Czasem bywa błogosławiony!!!
Kiedy byłam mała, powtarzałam sobie, że będę miała mały biały domek z ogródkiem i psa....
Po wielu, wielu latach , mały biały domek się stał, ogródek się tworzył, a ja postanowiłam, że golden retriver pojawi się w nim, kiedy będzie już ogrodzenie.
W międzyczasie przychodziły do nas różne stworzenia.... Ponieważ mieszkamy prawie w lesie, w okolicach wakacji pojawiały się pieski, na moje oko : "bożonarodzeniowe prezenty", które przed upojnymi tygodniami w kurortach były tylko ciężarem... Więc dobry las pomagał te ciężary zrzucić z ramion....
Dołóżmy do tego sąsiada, którego sunia dwa razy w roku przychodziła po jedzenie z gromadką liczącą 8, potem, 7 , potem 5 szczeniąt.... W końcu zaczęło być ciężko znaleźć dom dla tych wszystkich zwierzaków, które zaczęliśmy nazywać "Wiktor" jeśli był on i "Wiktoria", jeśli ona ... Zapowiedziałam Basi, że ma z daleka trzymać się od szczeniaków i żadnego więcej NIE CHCĘ WIDZIEĆ NA OCZY!!!!
Narastał we mnie bunt! Dlaczego muszę być odpowiedzialna za wszystko co pojawi się dookoła mnie?????
I przyszedł ten wieczór.... Burza wisiała w powietrzu... Znajomi pośpiesznie zwijali swoje rzeczy do samochodu... Błyskawice rozświetlały niebo.... Psy pałętały się pod nogami utrudniając ewakuację... Nagle w tym zamieszaniu do moich nóg przywarł pies... Spojrzałam na niego : "A ty skąd tu?" A pies nie oglądając się za siebie po prostu wszedł sobie przez otwarty taras i położył się pod stołem! I ogląda zamieszanie!Ale jakoś tak spokojnie, burza go nie rusza...
Pierwszy odruch : "paszoł! Gdzie twoja pani? Pies nic! Za tyłek wypchnęłam na dwór, drzwi zamknęłam i odetchnęłam z ulgą...
Pies leży pod drzwiami... Dzieci na mnie z krzykiem :"Matka, jak możesz, burza, psy się boją, wpuść ją do domu!"
A ja twardo: niech idzie do swojego domu! "Zgłupiałaś, może ktoś na spacerze był, piorun strzelił, pies się wystraszył, zgubił się, czy ty wiesz , jak może mu być ciężko? SERCA NIE MASZ?!!!!"
No dobra, ale tylko do jutra! Oczywiście w nocy psina zaczęła piszczeć, rano znalazłam Marka zwiniętego pod kocem na posłaniu psa....A pies spał pod stołem....Myślałam, że ktoś jej będzie szukał, jak wszystkie inne , miała obrożę... Potem rozwiesiliśmy ogłoszenia ze zdjęciem... Ale ja i tak wiedziałam, że nikt jej nie szuka....
Burek wsiowy jakich mało!!! Niesubordynowana, szczekliwa... Pierwszej nocy zeżarła Babci sztuczną szczękę, ( no nie całkiem, coś zostało), wychłeptała litr zsiadłego mleka, po czym bardzo zieloną kałużą rozwolnionego kału zalała mój jedwabny dywan, którego tyle szukałam!!! Żeby mnie dobić , wygryzła połowę frędzli z dywanu... Obgryzła fotel z twardego teakowego drewna...Zżerała dzieciom kanapki do szkoły zapakowane w folię i kotlety z talerzy... I po tym wszystkim jak myślicie, co się z nią stało? No oczywiście .... Jest ósmym domownikiem!!!





I kiedy wracam z warsztatów czy skadkolwiek, ona pierwsza daje rodzince znać, że trzeba szykować powitanie!!!! A kiedy na mnie leży "kupa mięsa", ona liże to, co spod niej wystaje : może być duży palec od stopy... Mniam!
Po tym wszystkim zapowiedziałam dzieciakom , ze szczególnym uwzględnieniem Basi, że z psami basta! Więcej nie będzie!
No OCZYWIŚCIE!!!
I co?
Siedzę sobie na ławeczce, miłe popołudnie...Baśka podchodzi jakoś tak bokiem.... I BUCH! na kolanach ląduje mi puszysty czarny kłębek! NOOOOO! przessssadziłaś! ssssyczę... Tak się nie robi !!! Sssyczę... I nagle widzę, że ten maluszek ma dziwnie wyglądające pazurki... Przyglądam się i widzę pomiędzy każdym pazurkiem kolonię kleszczy!!!! I w uszkach kleszcze, i na oczkach kleszcze , i na brzuszku kleszcze!!!
Próbuję wyciągać, psiak piszczy! Łap za telefon i do naszej pani weterynarz po poradę, jak toto wyciągnąć i co z tym zrobić???? Co zrobić, gdy pies ma 100 kleszczy w sobie? A pani spokojnie: proszę przyjechać , spryskamy frontlinem i wyciągniemy... Psa w koszyk i do samochodu... A Basia: Mamin, tam został jego braciszek, taki sam.... Dawaj! Baśka mało nóg nie pogubiła i za chwilę braciszkowie są w komplecie...


Kiedy przyjechaliśmy do lecznicy, pani weterynarz spojrzała i krzyczy do swojego męża "Michał , chodź tu!!!! Czegoś takiego nie widziałeś!!!! Do stażystów : róbcie zdjęcia! Dawać rękawice, dawać frontline! Jezu!!!! One mają po 150 kleszczy!!!! Napiszemy o tym artykuł!!!
Najpierw wyciągała świństwo takim ustrojstwem do kleszczy, potem zdjęła rękawiczki i wydłubywała to tipsami.... Psiaki piszczały, gryzły.... Awantura!!!! I tak półtorej godziny!!! A w poczekalni utworzyła się kolejka... Pani doktor podnosi głowę, uśmiecha się i mówi do psiaków: piękną mi reklamę robicie! Jak pacjenci w poczekalni usłyszą te skowyty, to pomyślą "ładnie się tu ze zwierzętami obchodzą!"
Na koniec dostaliśmy jeszcze kropelki dla mamy, która pewnie też zakleszczona i tabletki od robaków...
No i co? Ano.... psiaki do wydania....
Jednemu udało się znaleźć dom (dostaję maile ze zdjęciami, śliczny chłopak wyrósł!!!!)
A drugi.... od wydzieliny kleszczy ścięgna się skróciły, kulał na jedną łapkę... Nikt go nie chciał....
Przymilam się do Miśka : "może niech zostanie u nas?.... Nie musi w domu, budę mu ciepłą zrobimy.... I kiedy już dostałam błogosławieństwo : "rób co chcesz, to i tak na twojej głowie wyląduje...." Wybiegł za Wiki i... ktoś chyba nie zauważył...małej kulki... Może nie zwolnił, a on nie biegał szybko...

W to samo lato pojawili się inni mieszkańcy...

Najpierw opowiem o popielicy...
Codziennie rano wstaję godzinę wcześniej, żeby z kawką w ręku "obwąchać" wszystkie roślinki... Której przybył listek, której zakwitł kwiatek, której trzeba pomóc, bo grzyb, mszyce, poskrzypka czy inna cholera... Najcudniejsza pora dnia....
Spaceruję, przykucam... Nagle mój pies dostaje pomieszania zmysłów! Szczeka na baniak na wodę, skacze do niego, piszczy... Co jest? Ściągam baniak niżej, Wiki dostaje drgawek, chciałaby przez małą dziurkę wleźć do środka cała... Kocham życie, kocham stworzonka, ale na pewien rodzaj mam fobię... Szczury, myszy, chomiki , mogą sobie żyć, byle daleko ode mnie...
Zaglądam do baniaka, na dole leży coś szczuropodobnego.... ALE.... nie wariuję, więc to nie szczur! Gdyby to był on, dostałabym histerii, a ja jeszcze raz mogę spojrzeć... W garstce wody pływa coś, co go przypomina, ale uszka inaczej wyglądają i widać, że ogonek bez wody byłby puszysty.... Nie ryzykuję i czekam na męża... Wiki wariuje , piskliwie szczeka... Adasiowi udaje się wyciągnąć stworzonko... Króciutko patrzymy i już niknie w stercie drewna do kominka..
Internet, nieocenione żródło informacji... Już wiem, że mieszka niedaleko, może u nas... "Popielica (Glis glis) – ssak z rodziny popielicowatych (Gliridae), jedyny przedstawiciel rodzaju Glis. W Polsce popielica jest gatunkiem zagrożonym wyginięciem i jest objęta ochroną gatunkową. Znajduje się w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt oraz objęta jest Konwencją Berneńską."

Potem pojawili się inni niecodzienni goście
Pszczoły..
Ponieważ mój mąż jest uczulony na jad pszczoły, wcale mi się nie podobało, że budują ul akurat tuż prz drzwiach wejściowych do domu... Wiem, że dla Adasia UKĄSZENIE STANOWI POWAŻNE ZGROŻENIE ZDROWIA...Co robić?? Wynaleźliśmy pszczelarza, który obiecał rój zabrać... Ale uprzedził, ze rój mógł zagnieździć się nawet 1,5 metra w głąb ziemi... Jeśli uda sie wyciągnąć królową, pszczoły same za nią pójdą, jeśli się nie uda.... Trzeba będzie wytruć.... Żal mi się zrobiło.... Kucałam rano i obserowałam, jak pszczółki oblepione niesssamowitym żółtym pyłkiem, wręcz takie żółte kuleczki tarabanią się do swoich dziurek. Jeśli któraś była za grubo oblepiona pyłkiem, kładła się na plecach, a inna z impetem wpychała ją w otwór... Ale coś mi zaczęło nie grać... Jakoś tak inaczej to wyglądało, dziwny ten ul....

Zaczęłam szukać informacji i dzięki internetowi wiem, że zagnieździły się u nas zupełnie łagodne, zupełnie nieszkodliwe, NIESAMOWICIE LUDZIOM NIEZBĘDNE PSZCZOŁY SAMOTNICE!!!Bez których na świecie nie będzie żadnego pożywienia... Więc mieszkają już drugi rok, a ja mam niesamowitą frajdę z obserwowania , jak to się wszystko odbywa.... No i przy okazji najpiękniejsze truskawki w okolicy!

No i po dywagacjach wracamy do tematu...
Tak naprawdę, czy można coś zaplanować?
Można narysować dom, ale i tak wykonanie będzie inne niż plany... skąd to wiem?... Można zaplanować wakacje.... Ale czy będą takie? Można planować wiele rzeczy, ale ... czy znacie kogoś, kto w 100 % zrealizował plany?
Jak przyjemnie jest otworzyć się na coś, co dzieje się wbrew planom... Płynąć na fali..
I chociaż czasem te fale zamieniają się w sztorm, chociaż mocno buja... Trzeba wierzyć, że wydostaniemy się spod piany.... A jak pod pianą zostaniemy? ... To też jest częścią planu, którego nie odgadniemy...
Długi elaborat, bo spadła na mnie ta piana i myślałam , ze udusi...
Choroba... Stan. który dorosłemu mówi : zatrzymaj się!!!!
Co mówi dziecku???
Nowotwór... Cholera, która może siedzieć w każdym z nas... Tylko ... Niektórzy nie dają szansy jej przemówić...

Mały człowieczek, który rozwija się normalnie, sprawia tyle radości, jest miły i przytuliśny, na nic się nie skarży...
Co z tego, że nowotwór łagodny... Wdarł się w najmocniej chronione miejsce ludzkiego organizmu... W rdzeń kręgosłupa...
Ma nieograniczone miejsce do wzrostu.... Wszystkie komórki będą go żywić i utrzymywać w dobrej kondycji... Bo jest w centrum....

Chemia.... może to jest to.... Ale ja myślę o innej chemii...
Może nauczę Kacpra innej chemii... Nie farmakologiocznej... może jego wnętrze przekaże sygnały do tych wszystkich chętnych do zrezygnownia z własnych potrzeb komórek, że pasożyta nie warto utrzymywać w dobrej kondycji?
Może jak będzie tu u mnie te wszystkie wstrętne przybłędy zostaną za płotem?

Bo tu jest miejsce dla wszystkich dobrych rzeczy, dla dobrych istot, dla przedłużania istnienia...
Światełek.... Takie .... Dobre miejsce dla dobrych....