To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho



To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho







sobota, 10 września 2011

Trzeci późnoletni kameralny koncert Wołosatkek na Światełku...a w tle

Wspomnienia........
Lata nastoletnie, Bieszczady i wędrówki, zmagania z ciałem i jego ułomnościami...
Jak Agnieszka Osiecka snuła opowieści o podróżach polewaczką, tak ja mogę snuć opowieści o otwieraniu puszki zawierającej śledzia w sosie pomidorowym za pomocą siekiery,bo nikt nie pomyślał, żeby do pracy w lesie zabrać nóż chociażby.. o patrolach, które powinny przebiegać szlakami, a kończyły się trasą na azymut wyznaczaną na podstawie zegarka elektronicznego hi, hi... i obiadu nie było... A wtedy telewizja miała w stanicy kręcić materiał do Teleferii (ciekawam, czy ktoś pamięta jeszcze Teleferie?) więc na obiad szefowa popisowe bitki z cebulą zapowiedziała . MNIAM!!! Ominęły nas bitki, ale nurzanie się w mchach po uda już nie( choć wydawało się, że równo jest :) )Tak samo potykanie się o pnie zwalonych drzew, które nie zapowiadały, że pod nimi jeszcze piętro mchu czatuje !
Nocne wyprawy na cmentarz ukraiński w Berehach i cudowne pomysły moich kolegów, które spowodowały, że swoim wrzaskiem wypłoszyłam wszystkie wilki z okolicy! (twierdzili potem, ,że w tym celu zorganizowali się w zombi :). Tak naprawdę miałam być omdlałą białogłową, którą uratuje dzielny książę i wreszcie się zacznie!!!! Nie przewidzieli, ile pary w płucach posiadam i jakie pomysły mogą mi przyjść do głowy w desperacji :) Książę dostał, co chciał - do kontaktu doszło, tyle że o mały włos naprawdę nie stracił głowy:)
Moje Bieszczady.. to przestrzeń, wolność, nie dająca się okiełznać przyroda... Wibrująca odgłosami natury cisza..
Ustrzyki Górne - przestrzeń okolona żerdziami , z kioskiem RUCHU , pocztą czynną do 13, polem namiotowym z ekskluziwem, czyli metalowymi rynnami z bieżącą wodą z Wołosatki i Bar Pulpit...
Turyści - tylko ci najwytrwalsi - docierający z plecakami albo na piechotę, albo jedynym dziennie kursem PKS z Ustrzyk Dolnych, do których pociąg do Zagórza jechał całą dobę niemalże...
I Antek Piekło... O którym wiem, ze wciąż jest, dzięki Wołosatkom wiem..
Czy komuś jeszcze pokazał cmentarzysko motyli? Polanę kilometrowej wielkości zasłaną ich różnokolorowymi skrzydłami, bo tam przylatywały , aby umrzeć??? Sama chciałabym ...
Myślę, że mało osób dotarło do tego miejsca, bo... Jest nie na pokaz...Trzeba było sobie na nie zasłużyć,trzeba było umieć przekonać Antka, że warto je pokazać... Jak? Sama nie wiem..To się stało... Ale choć minęło ponad 20 lat, ciągle wstrzymuję oddech na samo wspomnienie tego obrazu... Tylko Antek wie jak do niego poprowadzić.. No i właśnie... Czy motyle dalej mają to miejsce? A może hotel tam stanął ????
Moje Bieszczady...Ta dzikość, o której pisał Stendhal. Jego filozofia i wiersze są ze mną zawsze....Może dlatego w starciu z tym, co dookoła tak ciężko..
Ale moich Bieszczad już nie ma.. są zdjęcia i wspomnienia..
Dziasiaj.... Jest inaczej...

Wszystko to piękne,bo w tle Bieszczady...
Ale tego obozu już nie ma...
Tych podchodów, tego roztrząsania dylematów egzystencjonalnych z nogami zanurzonymi w paraliżująco zimnym nurcie Wołosatki na jej 4 kilometrze biegu : lepiej nam, bo po wojnie, czy tym, co w powstaniu byli... Jak lepiej żyć...
Szukając swoich "Małych Bieszczad" gdzieś w tle zawsze towarzyszył mi ten wiersz :

Dookoła mgła

Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka.
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!

Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?
Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?
Tam most jest na rzece, za rzeką jest sad;
Tam próżnia się kończy, zaczyna się świat.

Lecz gdzie rzeka ta, gdzie rzucony jest most?
Gdzie sad ten jest biały, jabłonki gdzie są?
Na drzewach owoce i strąca je wiatr,
Do kosza je zbiera ta ręka jak kwiat.

Te strony gdzieś są, gdzieś daleko za mgłą,
Więc idę i dalej przedzieram się wciąż.
Zbierają się ptaki, ruszają na szlak,
Już lecą, wprost lecą, nie błądzą jak ja.

Jak długa pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka,
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!

I los zakulał mnie do mojego miejsca na ziemi.








Dlatego tak cieszę się kiedy Wołosatki w składzie dla mnie najważniejszym, moim "złotym rdzeniu" przyjeżdżają do nas co roku!!!
Te piosenki grane i śpiewane z akompaniamentem deszczu , - Dominiku, Klaudio, może dlatego "Taki spacer" brzmi jeszcze piękniej, gdy krople w tle...

Śpiewane tylko dla nas... Dla mnie!!!..



Wiem, że gdyby nie Olga, tego wszystkiego by nie było, ale... JEST!!!



I choćby miała to być tylko kurtuazja, ja naprawdę , naprawdę cieszę się z tych chwil, które dzięki Wam znów wykradam z samego serca losu...
Cieszę się, że myślicie o tym miejscu DOM!
Niech zawsze dla was będzie takim punktem, do którego możecie wrócić i za płotem zostawić wszystko, co niepotrzebne,. co obciąża..
Mam świadomość, że obcuję z talentami nieprzęciętnymi !!!! Jak list w butelce, rzucam w czeluść internetu, dla potomnych i biografów informację : TOMASZ GRZYBOWSKI, KLAUDIA POLAK (GRZYBOWSKA :)) i DOMINIK SKRZYNIARZ GRALI I ŚPIEWALI PRZY OGNISKU W śWIATEŁKU różne rzeczy, a wszystko słyszała Puszcza Jodłowa!!!!
Dziękuję WAM za chwile, które poruszają najbardziej ukryte warstwy serca...
Dziękuję wam za MUZYKĘ!!!!