To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho



To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho







sobota, 12 lutego 2011

Zanim będzie radośnie, trochę refleksji..

Założyłam blog, bo czasem wydaje mi się, że jeszcze chwila i zacznę szczekać na ludzi... Minęło 20 miesięcy, odkąd przestałam nadawać 24 godziny na dobę. Widać odpoczęłam już i teraz potrzebuję znowu komunikować się z ludźmi. Tylko.... w lesie o nich trudno. To znaczy, kiedy zrobi się ciepło, znów się pojawią, czasem w najmniej oczekiwanych momentach: kiedy rozczochrana, z brudnymi paznokciami, w "stroju niedbałem" będę walczyć w ogródku z chwastami, albo zmagać się z przesadzeniem kolejnego iglaka, który wydawał się tak pasować w tym miejscu...
A może będzie tak, że bedę w trakcie realizacji oprawy ślubnej albo innej dekoracji?
Bo przecież już niedługo moja pracownia zacznie żyć pełnią życia? Czasem pojawiają się wątpliwości, czy na pewno?
Kiedy miałam już dość wyciskania mnie jak cytrynę przez system, wszystko wydawało się takie proste: odejdę z banku i całą swoją energię zaangażuję w tworzenie własnej firmy. Jeśli włożę w to tyle energii, ile wkładałam w pracę MUSI SIĘ UDAĆ!!!
A potem zaczęły sie schody... Ale może to lepiej? Nauczyłam się przez ten czas pewnej pokory, spojrzałam na pewne sprawy bardziej przyziemnie. Niepokojące jest tylko to, że tej energii ubywa... Że czasem w nocy budzę się i myślę, ze może jednak przeliczyłam swoje siły? Bardzo potrzebuję powrotu do pozytywnego myślenia, potrzebuję też dobrych ludzi dookoła siebie. W myśl zasady: im więcej energii z siebie wydajesz, tym więcej jej masz.
A ostatnio moja energia skierowana jest w obszary, których do tej pory nie brałam pod uwagę w swoich planach. Mianowicie chodzi o pogrzeby.
Kiedy żegnałam się ze swoimi koleżankami w pracy, myślałam, że teraz będę dawać im radość, którą mnie sprawiały bukiety przynoszone i przysyłane przez klientów. Bukiety,które powodowały, że nawet w najgorszych chwilach czułam, że moje podejście do pracy ma sens. Myślałam o tych wszystkich ślubach, imieninach, radosnych okazjach do powiedzenia "lubię cię" . A tu... Pierwsze zamówienie od koleżanek: Basia odeszła.... Zrobisz coś? No jak nie??????
Ryczałam i układałam... I tylko szkoda, że tak poźno dały znać... Zorganizować coś ot tak, jest trudno. Kto bawi się w kwiatki, wie...
Projekt, konstrukcja, wykonanie - na rzeczy niezwykłe trzeba mieć chwilę. Na ostatni moment można zrobić tak:

Przykro, bo to LUDZIK taki był niezwykły. Prawniczka, ale bez zadartego nosa. Nie zjadła wszystkich rozumów, ale używała swojego , aby ludziom pomagać. Zawsze uśmiechnięta, miała tyle planów....
Na pogrzebie - tłum.Tony kwiatów... I potem to wszystko jedno na drugie...Szkoda.
I Basi, i kwiatów...
Pamiętam jak goniłyśmy kondukt targając nielekki wieniec. Nie wiedziałam wtedy, że wielkość ma takie znaczenie.. odwrotne. Wtedy pomyślałam, że warto wiedzieć, czy wieniec będzie niesiony, czy pojedzie z trumną.
Nawet nie przypuszczałam, jak szybko takie pytanie bedę musiała zadać...

Młody człowiek... Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której stoję za trumna dziecka, nie odwrotnie..
Wiedziałam, że ten wieniec będzie niesiony przez młodych ludzi daleko. Zrobiłam więc coś w moim odczuciu "niewielkiego"

Kiedy w kościele widziałam tę jedyną żywą "ociupinkę" stojącą obok "nadmuchanej" dekoracji ze sztucznych kwiatów, było mi przykro... Przykro, bo znów nie wyczułam, jak duży miał być i stał sobie tak ... nieśmiało .....obok kolosa z nienaturalnie wielkimi sztucznymi różami i ogromną ilością zatrwianu. Patrzyłam na to i zastanawiałam się, jaki sens ma żegnanie bliskich za pomocą sztucznych kwiatów? Kwiat, to emocja, to symboliczny krzyk w chwili, kiedy żadne słowa nie są w stanie opisać tego, co czujemy. Żadne słowa nie oddadzą bólu, tęsknoty, osłupienia, żalu, czasem złości... czasem tego, co kryje się pod słowem "przepraszam"...
Dla tego młodego człowieka wykonałam także dekorację natrumienną, która miała zobrazować przerwanie czegoś, co miało szansę rozwinąć się, ale z niezbadanych przyczyn zamknęło się, albo raczej .. wypłynęło ...


Miałam nadzieję, ze od tej pory będą napływać zlecenia na śluby... I napłynęły...Tylko w trakcie realizacji oprawy ślubnej telefon od przyjaciółki: Aniu, Mama nie żyje, zrobisz coś?

Po nieprzespanej dobie zawiozłam dekoracje na salę ( 180 km), dostarczyłam wiązanki, złożyłam życzenia, wróciłam i zabrałam się dalej do pracy. Nad ranem przez okno na tarasie zobaczyłam postać w jasnym ubraniu ... Pomyślałam: brak snu, zwiduje mi się...Rano były gotowe dwa takie:


i dekoracja natrumienna




spod której na trumnie wypływała biała szarfa a na niej umieszczone były pojedyncze kwiaty, jakby wypadające z tej kompozycji..
Pożegnaliśmy Mamę Krysi i pomyślałam, ze teraz no to już tylko dobre...

I nagle bum! Karolina nie żyje!
Zrób coś, tylko nie białe kwiaty, bo wszyscy przyjdą z białymi, a ona taka nie była! Artystyczna dusza, rozczochrana, kipiąca życiem ! Chciała bukiet ślubny podobny do tego, co robiłaś, pełny kolorów, nieokrzesany, energetyczny! Zrób jej wiosnę, zrób niebiańska łąkę... Zrobiłam...


Wpadłam w jakiś dziwny stan... Wszyscy stąd uciekają, nawet ci młodzi... Może wiosna coś odmieni? A zanim przyszła wiosna ....
Znów telefon: Aniu, odszedł, zrobisz coś? Normalna odpowiedź: zrobię!

W tym przypadku przede mną stanęło duuuże wyzwanie: niezwykła postać, niezwykła rodzina i niezwykłe pożegnanie. Skromny Człowiek, skromna Rodzina, Wielkie życie.

Sztandary AK, warta honorowa WP , przedstawiciele AWF nie tylko z Krakowa, ale i z kraju. Jak pogodzić wszystko?
Rozmowy, propozycje, a na to wszystko mało czasu. Stanąło na tym, że na trumnie tylko biała i czerwona róża, opaska AK, czapka oficera.. Wieńce? To bardziej bukiety były... Od żony





od syna




wnuczka żegnała się tak



Może ze zdjęć to nie wynika, ale dziś nóg nie czuję... 150 kwiatów, do każdego jedno kucnięcie, aby przymierzyć. Jedno, aby zamocować tak, żeby na pewno nie wypadło. Czyli 300 przysiadów, których nie uświadomiłam sobie, dopóki z niewiadomych przyczyn nogi nie odmówiły współpracy. Dobrze, że odmówiły już po wszystkim.
Dodam tylko, że byłam pełna obaw i sprzeczności, ale po dzisiejszej rozmowie telefonicznej wiem, że przysiady nie poszły na marne, a wieńce były atrybutem, który pomógł w trudnych chwilach...
Po raz pierwszy usłyszałam, że to ważne, jakimi dekoracjami wyrażamy swoje emocje. Ktoś dostrzegł zamysł. Sposób ułożenia kwiatów oddał intencję. Duże litery na szarfie były widoczne nawet przez mgłę w oku...
Szkoda, że używam ostatnio kwiatów w takich trudnych sytuacjach ... Wolałabym radośniejsze okazje, ale ...
Kwiaty mogą wszystko i za to chyba tak je kocham!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz