To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho



To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho







niedziela, 13 marca 2011

Takie skojarzenia kwiatowe...

Emocje wydaje się, minęły..
Nowe wyzwania przede mną...
Ale ciągle spoglądając na zaręczynowe bukiety coś mnie zatrzymuje w miejscu. Przystaję, przysiadam i przyglądam się....
Doskonałości kształtów kwiatów , kolorów, sposobom w jaki zamocowane są na łodygach... Zamyślam się nad tym jak bardzo przypominają nas, ludzi....
Najpierw nie ma nic....
Potem pojawia się : pręcik, słupek, pyłek, na końcu nasionko....
Na końcu nasionko, czy na końcu doskonały produkt : kwiat?
Kto ogarnia czas, w którym się to stwarza?
W ludzkim wymiarze dzieje się się tak samo: dwoje ludzi spotyka się i z ich spotkania powstaje nieskończenie cudowny produkt finalny: dziecko....
Nowy człowiek, nowe ŻYCIE....
Funkcjonowało w latach 60-tych określenie "Dzieci- kwiaty"...
I to prawda!!!!
Dzieci to coś ? ktoś ?, co powstaje jak kwiat : z miłości, z zachwytu, z fascynacji zapachem, kształtem, kolorem...

Dzisiejsza technika daje nam możliwość podglądania jak zmienia się miesiąc po miesiącu to, co zaczęło się tak samo w każdym przypadku inicjowania nowego życia...

Tylko czy emocje na pewno te same?

Czy młodzi tego świata nie myślą : DZIECKO = OBCIĄŻENIE?

Bo czy wystarczy na angielski, szałowe ciuchy, książki, opiekunkę?
A w tle ciągle walki o in vitro...

Pytanie : powinno być refundowane czy nie? Sama się gubię ...
Czasem wydaje mi się : TAK,
czasem myślę: NATURA jest doskonała, wie, co robi...
(Chociaż jak po raz czwarty obdarzyła mnie swoją szczodrością , miałam wątpliwości, czy na pewno... Dziś wiem, że wie...)
DZIECKO....
Daje tyle radości, kiedy możemy zobaczyć już na żywo cudowny finalny "produkt" metamorfozy....
Jakżesz pachnie taki świeży, nowy człowiek....
Jego oczy,,, Pierwsze spojrzenie w oczy Matki ..
Jak kwiat, który rozchylając swoje płatki pozwala w całej krasie podziwiać swoją doskonałość... Wygląd, zapach....
Jak delikatnie podchodzimy do tej nowej istoty...

I nieważne, czy to egzotyczna piękność, czy świetnie znany tulipan, którego fazy wzrostu obserwujemy codziennie ( jeśli ktoś ma to szczęście posiadać własny kawałek ziemi...) ,
Nieważne...Kwiat forsycji będący zwiastunem nowego cyklu czy.... pelargonia w skrzynce na balkonie, wszystko jedno co ...
Milion doskonałych istnień , rozwijających się dzień po dniu i miesiąc po miesiącu... Od dnia poczęcia...
Tak patrząc na te kwiaty na stole myślę też o tym, ze żal mi będzie, kiedy przyjdzie czas, żeby usunąć je z honorowego miejsca....
Co będę mogła, zasuszę, przedłużę ich trwanie...
I znów pojawia się analogia: Nasze życie podobne jest do kwiatów: możemy je pielęgnować, aby jak najdłużej było rozkwitnięte, cieszyło nas i dawało radość tym wszystkim bliskim ludziom, którzy są dookoła... A jak odejdziemy... Wszystko zależy...
Albo od razu do kosza, albo ktoś pamięć o nas zasuszy w tomiku ulubionej poezji, w obrazach, w miejscach, wspomnieniach....
Albo w zdjęciach...
Tu miejsce na wspomnienia niezwykłych chwil, które choć odeszły, mam nadzieję trwają we wspomnieniach tych, którzy przeżywali je w sposób świadomy, pełny...
Zdjęcia pokażą tylko formę( raczej jej płaski wycinek), bo zapach został w zmysłach, choć mówi się, ze te kwiaty nie pachną....
Nie zgodzę się...
Dla mnie miały swój specyficzny zapach - zielonego, wilgotnego , żywego koloru ! Zapach oczekiwania, wyobrażeń o TYM dniu...
Dla PM? Twierdziła, że cudowniej być nie mogło....
Dysponuję tylko prototypem wiązanki stworzonej na tę okoliczność, bo gotowca oczywista nie udało się uwiecznić (czas), stanęło jednak na srebrnym drucie...


Do tego na głowę diadem

Inne ujęcie

Na pierwszy taniec bransoletka



Starsza miała taki

Wykończenie


A w temacie wiązanek marzy mi się, że spotkam taką PM rustykalną, której wianek nie będzie się kojarzył źle i będę mogła kiedyś takie zrobić na rustykalny ślub


Jeszcze jedna wspominka, albo jak kto woli porównanie, nawiązanie do zaręczyn...
Zdarzyło mi się popełnić taką dekorację dla siebie samej...

Mój wianek był mój, a bukiet zaręczynowy był narzeczonej....
Oba żyły emocjami ...

sobota, 5 marca 2011

Zaręczyny...

Kiedy jesteśmy małymi dziewczynkami marzymy o księciu, który przyjedzie na białym koniu i .....

Tak skonstruowane są kobiety, że marzenia są codziennym zajęciem, od najmłodszych lat..
Czasem się spełniają ot tak, czasem musimy na spełnienie zapracować.
Prawie rok temu byłam umówiona z przyjaciółką, w ostatniej chwili spotkanie odwołałam, właściwie nie wiedząc czemu.... Nic ważnego do roboty nie miałam, ale jakoś tak chciało mi się nie jechać...
Siedzę sobie na tarasie, popijam coś tam... Podjeżdża samochód Łukasza. Chwilę nie dzieje się nic. Z samochodu wysiada moje dziecko .... Dziecko? Wysiada EUFORIA!!!!
Jeszcze jest daleko, jeszcze nic nie wiem, ... Widzę, jak lekko niesie naręcze róż, które w tej ilości lekkie być nie powinny... Płynie, nie dotykając prawie ziemi ... Wzrok błędny? obłędny? Podchodzi bliżej... Na palcu pierścionek ... Mami, wychodzę za mąż!!!!

Noż kurczę, 4 lata z tym samym facetem, dlaczego zdziwiona i zaskoczona jestem?
Moja głupia reakcja: wyjmuję jej z rąk zbitą wiązkę kwiatów i pytam, czy zrobić herbaty?

Przygotowuję herbatę i jednocześnie pochylam się nad tym, co przyniosła na ręku...

Potem, przy herbacie i snujących się mgłach słucham opowieści o tym, jak to było...
Dobrze, ze zostałam... Tyle emocji, tyle szczęścia!!! Tego wieczoru nic nie istniało poza szczęściem!!!

A teraz trzeba przymierzyć się do finału...
Ostatnia niedziela upłynęła pod znakiem ślubu. To już czas, żeby zacząć konkretne ruchy: termin, sala, co po czym i kiedy.
Oczywiście spotkanie rodzin. Trochę stresu, bo wychodzimy naprzeciw nieznanym ludziom, innym spojrzeniom, odmiennym zwyczajom. Co w tym momencie pozwala przełamać bariery? KWIATY!!!! Oczywiście KWIATY!!!
Menu przygotowane, ale na stole klimat tworzą nie tylko kotlety. Pierwsze spojrzenie jest istotne, ono zapowiada, co będzie grane dalej...

Skromnie, bez dominującego koloru,transparentnie. Delikatnym motywem był fiolet jednak...






I to okazało się bez umowy z obydwu stron...
Spotkanie bez kwiatów? To nie w wykonaniu mojego zięcia!!!
Narzeczona dostała takie

W tym momencie wrócę do zdarzeń sprzed lat... Otóż 5 lat temu miałam bardzo poważny wypadek samochodowy, w wyniku którego uszkodzony został medycznie nieodwracalnie mój kręgosłup, a to, że przeżyłam było wynikiem niezbadanych sił. Generalnie nie powinnam z tego wyjść z życiem. Lekarze wysłali mnie "pod obraz", żebym nie psuła im statystyk, a ja.... zamiast umrzeć, żyłam... To był kwiecień, potem maj, czas, w którym przyroda budzi się do życia, pulsuje barwami, wszystko rozwija się , kwitnie... Ja widziałam tylko kłaczek pajęczyny na suficie, z którym rozmawiałam , któremu się zwierzałam z moich obaw, chęci i innych bóli.. Rodzina robiła mi zdjęcia tego, co za oknem... Że drzewa wypuszczają liście, że trawa zielenieje, że słońce świeci... Któregoś dnia załamałam się totalnie... Zupa wciągana przez rurkę nie smakowała, obecność najbliższych nie pomagała, egzystencja była koszmarem... Gadać mi się nie chciało, wszyscy dookoła przerażeni, że przestane walczyć, odejdę... Zasnęłam..
Kiedy się obudziłam, mój pokój tonął w tulipanach!!!!
Czerwone tulipany były wszędzie!!! Były ich setki!!! We flakonach, słoikach, szklankach i metalowych garnkach!!!
Okazało się, ze mój przyszły zięć będąc w pełni świadomy konsekwencji wpadł na pomysł, ze natychmiast trzeba dostarczyć mi wiosnę do domu. Kryjąc się przed patrolem policji, ogołocił kilka miejskich klombów i to za jego sprawą zobaczyłam wiosnę nie na zdjęciach, ale mogłam ją poczuć obok siebie, blisko, realnie!!!!
Uwierzcie, ze kiedy otworzyłam oczy byłam przekonana , ze już jestem na niebiańskich łąkach!!!!
Cieszę się, że moja córka będzie miała takiego męża. To nie tylko o kwiatowy motyw chodzi, ale człowiek, który wie kiedy użyć słów, a kiedy oddać głos kwiatom, jest po prostu mądry...
Jestem teściową, która uwielbia swojego zięcia!!!