To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho



To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. — Paulo Coelho







piątek, 21 listopada 2014

Dlaczego Mazury? dlaczego dachówki i na dodatek jeszcze gadające?

Niepubliczna szkoła to nie zawsze szkoła, w której rodzice płacą wysokie czesne za naukę . Szkoła może być również niepubliczna , bo MEN "wypiął" się na potrzeby.dzieci szukając oszczędnosci, które gdzieś upchnął. Gdzie? A gdzieś! . Ale znalazła się garstka SIŁACZY!, którzy postanowili, że nie zgadzaja się na "utylizację" kropek na mapie. Kropek, które oznaczają konkretną osobę, Dziecko. Skopiowane ze strony
http://gadajacedachowki.blogspot.com
O szkole w Lamkowie : Niepubliczny Zespół Szkół i Placówek „Edukacja dla Przyszłości” w Lamkowie powstał w 2009 r., gdy gmina, szukając oszczędności, zamknęła Zespół Szkolno-Przedszkolny, ponieważ uczyło się w nim mało dzieci. Jego organem prowadzącym jest Stowarzyszenie Na Rzecz Edukacji Dzieci i Rozwoju Obszarów Wiejskich WROTA. W skład NZSiP wchodzą: Niepubliczne Przedszkole „Warmińska Bajka” Niepubliczna Szkoła Podstawowa im. Franciszka Szczepańskiego Niepubliczne Gimnazjum im. „Gazety Olsztyńskiej” (pozwolenie z gminy przyszło 12 listopada 2014 r.). Niepubliczne Przedszkole „Warmińska Bajka” powstało dzięki realizacji projektu Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki „Jesteśmy równi, chociaż różni od siebie” współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Realizacja projektu trwała dwa lata. Dziś, po zakończeniu projektu, przedszkole nadal się rozwija. Gdy zaczynaliśmy w 2009 roku, przyszło do nas 16 przedszkolaków, obecnie w przedszkolu jest 50 dzieci. Dlatego obecnie mamy oddzielny oddział zerowy oraz oddział dzieci młodszych – 3-4-latków. Przedszkole bezpłatnie oferuje każdemu z dzieci: wysoki poziom kształcenia w bezpiecznych warunkach, gdzie każde z dzieci ma dla siebie tyle uwagi ze strony nauczyciela, ile potrzebuje, by rozwijać się w swoim jednostkowym tempie, możliwościami i potrzebami, śniadanie i ciepłą zupę każdego dnia, rytmikę i gimnastykę korekcyjną, naukę języka angielskiego w każdej z grup przedszkolnych, wsparcie logopedy i pedagoga dla dzieci i ich rodziców, możliwość indywidualnego rozwoju talentów poprzez uczestnictwo w projektach, • udział w wyjazdach edukacyjnych organizowanych przez naszą placówkę. (Wizyta delegacji z Francji, 2013 r.) Niepubliczna Szkoła Podstawowa im. Franciszka Szczepańskiego rozpoczynała pracę z 39 uczniami – dziś jest ich 52. Każda z klas ma jeden oddział edukacyjny. W klasach uczy się od 7 do 16 dzieci. W ramach szkoły bezpłatnie oferujemy dzieciom: Wysoki poziom kształcenia w bezpiecznych warunkach, gdzie każde z dzieci ma dla siebie tyle uwagi ze strony nauczyciela, ile potrzebuje, by rozwijać się w swoim jednostkowym tempie, możliwościami i potrzebami. Wysoko wykwalikowaną kadrę pedagogiczną – w naszej szkole pracują 3 osoby ze stopniem naukowym doktora. Śniadanie i ciepłą zupę każdego dnia. Naukę języków: angielskiego i niemieckiego od pierwszej do szóstej klasy – w tym co roku organizujemy tygodniowy wyjazd do krajów niemieckojęzycznych, by dzieci mogły w praktyce poćwiczyć znajomość języka niemieckiego, by ćwiczyły język angielski nawiązaliśmy współpracę ze studencką organizacją AISEC i gościliśmy w naszej szkole wolontariuszy z: Rumunii, Ukrainy, Egiptu, Wietnamu, Chin, Turcji, Afganistanu. Dzięki kontaktom z wolontariuszami oprócz utrwalania znajomości języka angielskiego dzieci uczyły się również tolerancji dla odmienności kulturowej i obyczajowej. Wsparcie logopedy, socjoterapeuty i pedagoga dla dzieci i ich rodziców. Wyprawkę dla każdego pierwszoklasisty. Możliwość indywidualnego rozwoju talentów poprzez uczestnictwo w projektach (od 2009 roku zrealizowaliśmy ich kilkadziesiąt – kolejne 6 jest w trakcie realizacji). Udział w wyjazdach edukacyjnych organizowanych przez naszą placówkę – wycieczkach edukacyjnych, „Zielonych Szkołach”, zajęciach z hipoterapii. Możliwość rozwijania pasji w Drużynie baseballowej oraz Dziecięcym Zespole Ludowym „Mała Warmia”. Otwierając NZSiP otrzymaliśmy od gminy budynek, w którym przez 10 lat nie przeprowadzono remontu. Dlatego też, dbając o komfort nauki naszych uczniów i przedszkolaków co roku wydajemy ok. 100 tysięcy złotych na remonty i wyposażenie placówki. Od początku istnienia szkoły: Wymieniliśmy wszystkie okna, Wyposażyliśmy klasy w sprzęt multimedialny (komputery, telewizory i odtwarzacze DVD, tablice multimedialne) Zakupiliśmy nowe meble i pomoce naukowe, Wymieniliśmy piec CO, Wyremontowaliśmy strych i przenieśliśmy tam pokój nauczycielski i gabinet dyrektora, Wyremontowaliśmy łazienki, Położyliśmy polbruk wokół budynku, Zakupiliśmy małego, ośmioosobowego busa, ponieważ do szkół niepublicznych gmina nie ma obowiązku dowozu uczniów. Obecnie zbieramy fundusze na większego, kilkunastoosobowego busa. Dzięki takiemu autu zmniejszy się ilość kursów dowozu dzieci, a przez to one będą mogły wstawać później; całe klasy będą mogły wyjeżdżać do Olsztyna, cała drużyna baseballowa dojeżdżać na zawody Małej Ligi oraz cały zespół (17 osób) na występy – teraz musimy wynajmować dodatkowy autobus, co oznacza dla nas kolejne koszty. Agnieszka Pacyńska-Czarnecka Nie dotknęłam dzieci, ale dotknęłam cudownych pedagogów, nauczycieli, którym nie tylko zależy na wynikach testów, ale na sercu leży im mały człowiek....W całości... Począwszy od śniadania zjadanego w szkole, bo w domu nie ma nic do jedzenia.... Nie mówimy o chipsach, płatkach corn flakes... Mówimy o głodzie....Tak! U nas Polsce! o dzieciach, które boją się przyznać, że od tygodnia nie jadły... No! może jakiś ziemniak wpadł do czyjegoś brzucha.... Boją sie przyznać, bo przyjdzie opieka społeczna i zabierze do bidula...A nie samym chlebem człowiek żyje - wiadomo nie od dziś! Wyłapano takie niuanse, , troska podstawowa skierowana została na to, zeby jadły wszystkie dzieci - te naprawdę głodne i te niekoniecznie..Dzień szkolny zaczyna się śniadaniem dla wszystkich! .Równość wobec wszystkich, piękne, prawda? Potem zadbano o inne potrzeby ciała, ale i o ducha....tu można poczytać, jak grupka dzieciaków wspierana przez mądrych nauczycieli może spędzać czas, w jaki sposób może "odczarować" codzienność :) http://sport.wm.pl/15435-0,Lamkowo-stolica-szkolnego-baseballu,0.html Dzieci są wszystkie takie same, ważne, żeby pokazać im, że szczytem marzeń nie jest telefon komórkowy , że świat ma o wiele wiecej do zaoferowania tym, którzy chcą! Teraz zbieramy na busa, żeby nie trzeba było do szkoły w śniegu po pas brnąć po porannym obrządku. Żeby wyprawa szkolna do teatru doszła do skutku, kiedy już uda się przekonać rodziców, że skoro oni 50 lat nigdzie nie jeżdzili i żyją, ich dzieci niekoniecznie muszą 50 lat spędzić na własnym podwórku wśród prac zagrodowych....Że 30 km.dzieli ich od Olsztyna - kina, teatru.- Świata , który owszem! może wciągnąć. Ale może dać dzieciom z dobrą podbudową odskocznię do godnego życia. Bez głodu i zimna, z tożsamoscią europejczyka. Warto przyłożyć palec do tej inicjatywy, warto wesprzeć w działaniach Tych, którzy wierzą, że dzięki temu świat zyska choćby kilkanaścioro obywateli z otwartymi umysłami. Na blogu
http://gadajacedachowki.blogspot.com
w zakładce "Dachówki" znajdziecie zdjęcia dachówek przeznaczonych na licytację. Wystarczy w komentarzu napisać, że ktoś wyraża chęć zakupu i podać swoje namiary. Można zorganizować grupę, jak w Szlachetnej Paczce , zebrać kilku sąsiadów, przyjaciół, współpracowników. Dachówki gadać mogą w różnych miejscach, nie tylko na Warmii i Mazurach. Mogą gadać w Wigilię i przez cały rok ... Gadają przede wszystkim o tym, ze powinniśmy się wzajemnie szanować i wspierać.Nie tylko z okazji Bożego Narodzenia i nie tylko w czasie kataklizmów i choroby....nie tylko przed kamerami Za symboliczna złotówkę można tak wiele!!!

piątek, 14 listopada 2014

Tyle dni minęło, tyle marzeń...

Od czego zacząć? Najlepiej od TERAZ! Na to TERAZ składają się wszystkie chwile, które przeżyłam, od TERAZ zaczyna się życie :) Uświadomienie sobie tego zajęło mi trochę , ale dowiedziałam się, że bez solidnej podstawy wszystko chwieje się a bez równowagi,stawianie kolejnych kroków zawsze podszyte jest niepewnością i strachem. Często kończy się upadkiem. I wbrew pozorom, czasem ten upadek jest dobrodziejstwem :) Leżysz, wydaje ci się, że dalej nic nie ma, a okazuje się, że dopiero wtedy zyskujesz właściwą perspektywę:) Zacznę więc od .... Mazur, bo teraz Mazury płyną we mnie:) Za oknem mgława jesień , więc trochę światła się przyda:)
Zanurkować w głąb siebie i odkryć , że wszystko dzieje się tak, jak powinno:) Na urlop od codzienności trudno jest się zdecydować, ciągle boimy sie utracić, boimy się utracić znane, zupełnie zamykając się na nowe możliwości, nie wierzymy, że można być szczęśliwymi tak po prostu, bez zabezpieczeń, bez planów, bez ... domu, pracy, dobrej figury, pozycji zawodowej?
To było totalne "last minut" :) Decyzja która nie została podjęta, ona się sama podjęła:) I przyniosła tyle fantastycznych doznań, jak choćby moment zachodu słońca...
spotkania z ludźmi, których pewnie nigdy już nie spotkamy, wysłuchanie historii zapierających dech w piersiach, bo były tak niebezpieczne jak biały szkwał na Mazurach albo eksperymentowanie z pociskami artyleryjskimi przemyconymi w wakacyjnej walizce z Twierdzy Boyen , bo koniecznie trzeba było zobaczyc, co zawierają wewnątrz... i jednoczesny śmiech do łez z zachowań ludzkich w tych ekstremalnych sytuacjach: ))) ogniska palone w urokliwych bindugach,
wieczorne chlapanie w krystalicznie czystej wodzie:)
Dane nam było przepłynąć Śniardwy w wielkiej ciszy i spokoju, poznać na wyciągnięcie ręki mewy-śmieszki, które bynajmniej nie są przyjaznymi ptaszkami, dowiedzieć się na własnej skórze skąd nazwę wzięły wyspy : Pajęcza i Czarcia :) Spotkać obóz żeglarski jak z bajki- wymienić się pomarańczą i kromką chleba, a tak naprawdę ludzką życzliwoscią i uśmiechem... Zaśpiewać szanty w kapielówkach:)
Wiedzieć, kiedy łapać wiatr w żagle, ciągnąć liny a kiedy skorzystać z dobrodziejstw cywilizacji i skoncentrować się na otaczającym pięknie...
kończyć dzień i nie oczekiwać niczego, cieszyć się chwilą cieszyc sie byciem, po prostu...

poniedziałek, 17 marca 2014

piątek, 30 grudnia 2011

Świ(e)ętny ślub w królewskich kolorach...

Wspaniała para :))) Już pierwsza wrześniowa rozmowa telefoniczna zapowiadała, że będzie interesująco...
Potem były następne, a potem spotkania... Z przyjemnością przyglądałam się Młodym, którzy byli tak naturalni, tak fajnie się ze sobą porozumiewali, chociaż różnice zdań były... Wróżę im dłuuugie , harmonijne pożycie:))) Taka pierwsza myśl: dużo oboje będą gadali, ale się dogadają!!!
Pierwsze spotkanie odbyło się w kościele z udziałem Młodych i Mam. Qrcze, sanktuarium we władaniu Paulinów, Mamy plastyczki, Młodzi artystyczne dusze... I zaczęłam nieśmiało, tak na pierwszy rzut oka: Wianki!!!!Wianki z kwiatami!!!! I z jabłkami, plasterkami pomarańczy, cynamonem, złoto-czerwonymi bombkami zwisającymi w girlandach, patykami, słoma na podłodze, orzechy w świecznikach... I widziałam, że zaplecione ręce się otwierają... Podobał się pomysł!!!
Potem była sala... Taki PRL trochę "ulizany"... Zaczęliśmy przerabiać tę salę na ... miejsce rodzinnej biesiady, wszak święta będą!!!!
Wyszedł nam świetny projekt. Zaczęłam liczyć. Jak zwykle- nie liczyłam swojej pracy,naczyń, ale koszt zakupu potrzebnych kwiatów, zieleninki, świec... Kosztorys konsultowała siostra Młodej - florystka. Tanio było, no taniooooo... Ale ... wciąż za dużo na ich możliwosci finansowe :( Albo zagrały ambicje Mam-plastyczek... Przed następnym spotkaniem juz wiedziałam - okrawamy!
Młoda zaparła się obcasami i z kilku rzeczy nie chciała zrezygnować i już!
Na stole przed nimi miała stanąć dekoracja, która do niej przemówiła i tu nie było dyskusji! Mam zdjęcie, które nijak nie oddaje tego, jak wyglądała naprawdę... Ale ja w tym czasie negocjowałam z panem, który miał dowieźć bukiety... Straciłam ją... Złe ujęcie, które nic nie pokazuje, ale pokażę , choć nie powinna m marketingowo i tylko dodam, że w rzeczywistości wyglądała naprawdę fajnie! Miotełki z sosny czarnej miały długość ok. 40 cm, w realu te kontrasty zielone-białe nie były widoczne, sprawiała wrażenie miękkości pomimo kłujacych igieł. Na pewno nie była tak ciemna- bombki, kremowe tulipany, brokatowe gwiazdki rozjaśniały ją, ale zdjęcie tego nie oddaje, trudno ;(
Trudno... Dziergałam te miotełki przez całe przedpołudnie Bożego Narodzenia...Wiem jak wyglądała kompozycja i myślę, że warto było...
Oddałam bukiety Młodej i świadkowej pod dobrą opiekę i pojechaliśmy do kościoła..
Dodam tylko, ze motywem przewodnim, jak zwykle- była PM i to, co dookoła niej..
W pierwszej wersji suknia Młodej miała mieć w pasie szarfę z atłasowej, bordowej satyny... To był motyw przewodni bukietu i wszystkich dekoracji z pierwszej wersji... Młoda wiedziała jedno: chce zantedescie w bukiecie!!! Wybrałyśmy kolor kwiatu głównego i pod kolor szarfy miał być bordowy... Ale, żeby nie odbyło się za różowo...
Święta się zbliżały, dookoła amok, w piątek rano kwiaty na giełdzie, w hurtowni - znajdziesz takie, jakie znajdziesz, nikt nie sprowadzi innych...Wtorek po południu telefon: nie będzie zamówionej ciemnej zantedesciii, chyba, ze zamówię w ilości 100 sztuk...Massakra, no nie!!! To trzy czwarte budżetu na wszystko!!!! Telefon do Młodej z informacją, a Ona: - niech pani coś wymyśli, mam pełne zaufanie!!!!
A ja mam pustkę w głowie!!!! I moja gwiazdka Edzia jak zwykle przychodzi z pomocą... Kremowa zantedescia do dostania. Zwykłe blabla i... rano pomysł gotów!!!WIDZĘ!!! bukiet :) Trochę kombinacji, trochę starania, trochę czary mary i jest!

Dla starszej był rożek z naprawdę cuuudnego goździka, no zdjęcia nie oddają nigdy natury ...Chyba, żebym miała czas ptzez obiektyw spojrzeć...

Tak wyglądały bukiety, o które się biłam, żeby dotarły w stanie nie zmienionym do rąk właściwych... W międzyczasie instrukcja przypinania butonierek, bo choć to proste, nauczona doświadczeniem, wolę pokazać sama...
Potem wiuuu w samochód i do kościoła..
Rozstawiamy, wypakowujemy... Ja do klęczników i krzeseł - wiedziałam, że piękne, bordowe obicia mają , nie chciałam zasłaniać, chciałam podkreślić... Ławki w tym kościele też pluszem obite, szok!
Podchodzi ksiądz... Wiedziałam, że nie pasowała mu koncepcja Bożonarodzeniowo-wiankowa.. Trochę sie nastroszyłam...
A on... Patrzy, okręca się i przysiada na ławce : jak tu pięknie!!!!
Zobaczy ksiądz, jak świece się zapalą...
A ksiądz Proboszcz nie chciał na Boze Narodzenie dla wiernych wianków, jabłek i słomy... I tych orzechów!!!
Ja??? Orzechów??? Toż ja Orzech jestem!!!! Ale może lepiej, bo jakby wiewiórki się zwiedziały :))))po dekoracji!!!
Na ołtarzu sztuczności, pyta, czy ładne?
Szczerze odpowiadam: NIE TRAWIĘ sztucznych kwiatów w kościele!!!!Jest tyle możliwości....
Ksiądz sie kręci, kręci, ogląda... Wychodzi...
Przychodzi znów... "Proszę pani, a kiedy to pozbieracie?
We mnie wszystko się kurczy, bo przypomina mi się proboszcz z mojego kościoła, który kiedyś dał mi 15 min na poskładanie stojaków z żywymi dekoracjami i świecami , bo "psują mu efekt"...I nie pasują do świątyni...
Mówię : spokojnie, zaraz po mszy zabierzemy...
Ksiądz wyszedł, ja odetchnęłam... Za chwilę znów przychodzi...
Proszę pani, nie mam pieniędzy, ale mam książki takie inne... Gdyby pani mogła poczekać godzinę...Chciałbym, żeby moi wierni też to widzieli...Jeśli to nie kłopot, proszę... Na tej mszy złoty ślub będzie, może uda mi się namówić tych starszych ludzi, żeby usiedli na środku...
O W MORDę!!!! Izo, Kamilu, jeśli to przeczytacie, wybaczcie, NIE MOGŁAM ODMÓWIĆ!!! Siedziałam zamarznięta , głodna (od wczoraj, pomimo świąt, nie miałam czasu nic zjeść), ale nie mogłam... Odmówić...
WASZ ślub, to było WYDARZENIE!!! To nawet ksiądz podkreślał, że takiego nie było juz DAWNO! Orkiestra dęta, szpaler harcerzy, starsza śpiewająca psalmy, Ave Maria śpiewana , Ave Maria i grana na oboju... I życzenia przyjmowaliście w tym zimnie przez całą godzinę!!! Tyle dobrych słów padło!!! A ta atmosfera i ten szpaler był WASZ!!!







Nie wiedziałam, jak zareagujesz na zmiany, Izo... Bałam się..Pamiętałam, ze futerko będzie, w ostatniej rozmowie powiedziałaś, że zamiast szrafy, kwiatuszki bordowe będą na sukni...
Z serducha robiłam, pamiętam, jak się zatrzymałaś i uśmiechnęłaś...


Pamiętam Twój ciepły, pachnący policzek, kiedy uciekając życzyłam WAM MIŁOŚCI!!!
CUUDNY ślub...

czwartek, 29 grudnia 2011

Już po Wigilii, jeszcze jedno Boże Narodzenie minęło...

A ja czekam już na następne!
Co roku w wigilijny dzień zamieszanie od rana!Kiedyś sama walczyłam w kuchni z potrawami i małymi łapkami, które tylko czatowały na chwilę nieuwagi, aby sięgnąć do miski z koglem-moglem, zwędzić trochę surowego ciasta albo jeszcze gorącego pieroga... Umknąć przed moją ścierką, którą oganiałam się od najeźdźców :) Te "wojny" o to, kto wylizuje łyżkę, która strona miski czyja... A kiedy prezenty wjeżdżały pod choinkę obmacywanie, potrząsanie, zgadywanie...
Dziś mam pomoc, ale za to mało przestrzeni... Teraz trwa walka o kawałek wolnego blatu, zdobywamy mistrzowskie szlify w wyginaniu ciała, takim zagadaniu, aby udało się wyjąć komuś z rąk umyte właśnie łopatki do miksera :)
I co? i tak muszą czekać, aż wyjdę spod prysznica... Zaczarowany wieczór, zaczarowany czas...
A potem opłatek.... I już właściwie tylko Basi trzeba artykułować życzenia... To przytulenie, ten policzek ocierający się o drugi ciepły policzek mówi wszystko... Mówi na codzień, ale w ten wieczór potrafimy się na tym skupić, tylko na tym...
Zanim usiądziemy do stołu, gasną wszystkie elektryczne światła oprócz tych choinkowych...Tylko światło świec!!!! Wszędzie mnóstwo świec!!!! Ich światło powoduje, że robi się jeszcze bardziej ciepło, jeszcze bardziej ciepło, świat znika gdzieś i jesteśmy tylko...




niedziela, 18 grudnia 2011

Ostatnia niedziela adwentu...jeszcze 6 dni i będzie...wigilia!!!!

Czekam cały rok na tę noc... Dla mnie zaczarowaną...Wprawdzie ten rok nie był łaskawy i nie będzie nowej sukienki dla Basi, a prezenty pod choinką będą naprawdę symboliczne, ale...Liczy się co innego - Będziemy razem,chociaż nie wiem, czy w komplecie :(.. Będzie to "ssanie" odgórne i wielka cisza, powietrze będzie nasiąknięte spokojem i miłością...Będzie to samo skromne menu, które możemy zjeść bez krzywdy dla żołądka i nic nie wyrzucimy (Afryka w ten wieczór jest z nami, od lat...) Będzie śpiewanie kolęd... Kiedyś - z przyjaciółmi.. ale czasy się zmieniają in plus in minus... W Tym roku ostatni raz piękny , niepowtarzalny sopran mojej córci będzie tylko dla mnie,,, potem będzie... ........ I CUDOWNIE!!!! Że tak!!!
Oddech. Albo inaczej - TO, co zawiera się pomiędzy wdechem-wydechem. Taki cudowny stan,króciutka chwilka, kiedy zaspokoiliśmy jedną potrzebę (wciągnięcia w płuca powietrza)i jeszcze nie pojawiła się następna potrzeba- wypchnięcia powietrza z płuc.... Więc tak naprawdę nie czekam na wigilię i nie czekam na święta, czekam na to, co pomiędzy... Na to, co po wigilii, zanim stanie się dzień Bożego Narodzenia... A do tego wszystkiego, odkąd pamiętam, potrzebowałam odpowiedniej oprawy...Nie, żeby bez tego ta chwila nie zaistniała, nie... To wszystko materialne, dotykalne, pomaga mi sobie pewne rzeczy unaocznić, po prostu... Bywało różnie... Pamiętam lata, kiedy zwyczajnie nie stać nas było na choinkę i dlatego w jej roli występowały sosnowe gałązki, a prezenty były tylko hand made by Hanusia :) Potem już można było zakupić pewne gadżety - są z nami do dziś!!! Te same bombki, łańcuchy, kokardki (ale malusie:))Uzupełniane, gdy małe łapki niechcąco je niszczły i tłukły... Albo zastępowane aniołkami, na punkcie których mam kompletnego fioła :)
A w tym roku - o ironio! Choć zupełnie nas na to nie stać - Dom będzie udekorowany chyba jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek...
Od połowy listopada "produkowałam" dekoracje, które, miałam nadzieję, wprowadzą świąteczny klimat w czyimś domku... I... NIC! Patrzyłam na te wszystkie prace stojące w pracowni , których nikt nie chciał... i pomyślałam: szkoda, żeby na wigilię zostały tam samotne...NIE! Nie wszystkie mogę umieścić w moich wnętrzch, bo myślałam o różnych klimatach i różnych potrzebach ludzkich... Zabrałam te "moje"...
Światełek się stroi :)
Przed wejściem.. będą świece , to na pewno... Na kuli są światełka, brak fot :)

Wieniec adwentowy, który wisi od pierwszej niedzieli :)Na drzwiach się nie da, bo za dużo razy dziennie "trzaskają", nic się nie utrzyma :(
,

Tu witamy i żegnamy gości, jeszcze brak światła...











Wchodzimy do kuchni ...
Drugiej strony nie pokażę, bo... nie gotowa :)




Dalej mamy to, co w części jadalnej, jeszcze będzie żywe,w Lerschowym klimacie, aż mnie łapki swędzą, ale to w wigilię, zamiast choinki , która już ubrana... ale to za chwilę...


Teraz część salonowo -kominkowa, też niekompletna, został stół kawowy :)





Dalej okolice kominka ..






Odwracamy się w stronę choinki (sztuczna, niestety:( Baśka za każdym razem protestuje na żywą, chce ją dłuuuugo!)









A tu kawałeczek dolnej łazienki ... Wbrew pozorom, schodzi na rozstawianiu nawet gotowych dekoracji :)

Na dzisiaj tyle obfoconych miejsc... Dzień był łaskawy, ból pozwolił...
Jutro ... Zobaczę, co będzie jutro.